Nie jestem fanką piłki nożnej, chociaż czasem lubię obejrzeć mecz.
Kiedyś mnie dziwiła ta fascynacja, ale chyba dzisiaj dziwi mnie coraz mniej rzeczy.
Euro nie wywołuje u mnie dreszczy na ciele, chociaż wczoraj na myśl o Euro moje serce zaczęło szybciej bić.
Przypomniałam sobie o Euro 2012. Właśnie tego roku urodził się nasz syn, na Euro był już z nami.
Potem sobie pomyślałam o tych, którzy Euro oglądać na pewno będą.
I wtedy przypomniałam sobie mojego Tatę, który zawsze lubił oglądać mecze, również ze swoimi zięciami. I jakoś tak mnie zakłuło w sercu.
W tym roku mój Tato Euro niestety już nie obejrzy, chociaż mam nadzieję, że Aniołowie w niebie przygotowali dla niego lepsze widowisko;)
Euro 2012 to było coś. Te wszystkie przygotowania i Warszawa jako plac budowy.
Dzisiaj miło jest się przejechać drugą linią metra, czyściutką i szybką, chociaż krótką. Fajnie że jest.
Chociaż w porównaniu z szesnastoma liniami metra w Paryżu ta euforia nieco blednie.
A tak się składa, że tuż przed Euro miałam możliwość zobaczenia Paryża po raz pierwszy.
Wszystko pięknie, chociaż stolica miłości to różne skrajności.
Z jednej strony bogactwo i przepych, a z drugiej strony bezdomni śpiący na ulicy z trojgiem małych dzieci.
Z jednej strony mieszanka kultur i swoboda wyrażania siebie, a z drugiej panowie z karabinami stojący przy muzeach i ludzie sprawdzający na każdym kroku twoją torebkę.
Wiem, że to dla bezpieczeństwa i godzę się na to, chociaż z drugiej strony zaczynam się mocno dziwić, dlaczego doszło do takich rzeczy i takiej nieufności.
A wracając do Euro zastanawiam się, co teraz czują niektóre biedne mamy.
Czy dołączą do klubu kibica, czy może na miesiąc będą musiały pracować za dwoje.
I nurtuje mnie wciąż pytanie, ile przez ten czas sprzeda się piwa, paluszków i chipsów.
Sport to z jednej strony ruch i fajna zabawa, ale z drugiej strony to wielki biznes i brak jakiejkolwiek higieny swojego wymęczonego już żołądka.
Ale wolę się trzymać myśli, że dobre emocje zwyciężą i przypływ endorfin wyrówna straty.
I mam nadzieję, że w domach zagości radość, a nie tylko sterta brudnych naczyń.
Euro rządzi!!!
PS Euro jakoś tak mi się z wieloma rzeczami łączy. Finał rozegra się w dniu naszej rocznicy ślubu – ciekawe, kto wygra?:)
10 czerwca 2016 at 12:18
Ja też się piłką nie interesuję ale jestem bardzo ciekawy jak sobie poradzi Polska
Dziś w radio słyszałem, że nigdy jeszcze nam się nie udało wygrać żadnego meczu na euro. Kto wie może w tym roku będzie ten pierwszy sukces? 
10 czerwca 2016 at 14:46
Andrzej, oby oby!!
12 czerwca 2016 at 17:32
Tak, Polska do boju!:)
12 czerwca 2016 at 17:31
To trzymajmy kciuki za dzisiejszy mecz:)